Na balkonie miał bardzo ładny widok na pobliską część miasta. Była to dość spokojna dzielnica jednorodzinnych domów, przy zacisznej uliczce.
Pod balkonem - miał swój własny ogród. Niewiele w nim było ciekawego.
Krzywo skoszona trawa.
Mimo, że był piłkarzem, niespecjalnie się polubił ze swoją własną kosiarką, choć jak najlepszy przykład, trawę na Camp Nou, miał przed oczyma niemal codziennie.
Pod kilkoma krzewami przy ogrodzeniu rosły, dość marne, ale jednak, kwiatki. Na tyle było go stać. Etatowym ogrodnikiem nie był i jakoś się do tego nie palił.
Oparł się rękoma na barierce. Przymrużył oczy od słońca, wystawiając jednocześnie do niego i tak już naturalnie ciemną twarz. Za tą twarzyczką oglądało się sporo dziewczyn, lecz on ich prawie nie zauważał. Dawno już zdecydował, że z nikim się nie będzie wiązał. A raczej - życie zdecydowało za niego.
Poczuł łaskotanie na jednej z rąk. Na palcach siadła mu biedronka, poruszyła lekko skrzydełkami, układając je na swoim ciałku i ruszyła wzdłuż dłoni.
Jonathan uśmiechnął się, mimo woli czując rosnącą ciekawość, dokąd zawędruje ta mała biedronka. Była soczyście czerwona, jak na solidną przedstawicielkę tego gatunku przystało i miała siedem wyraźnych, czarnych kropek.
Siedem kropek - siedem lat.
Przynajmniej tak wierzył, gdy był jeszcze małym chłopcem. Beztroskim maluchem, bez ciężkiego bagażu doświadczeń.
-Ty przynajmniej nie masz problemów, biedroneczko. - Powiedział z wyrzutem patrząc na siedmiokropkowe maleństwo brnące wytrwale po jego ręce w kierunku łokcia. - Nie masz wspomnień, których strach przywołać, bo na samo ich wspomnienie tak bardzo wszystko boli. Nie musisz się męczyć, usiłując się na nowo wypowiedzieć słowa, które sprawiają ból. A ja... ja muszę się tego od nowa nauczyć.
Właściwie to musiał się nauczyć od nowa żyć.
Prostym wyjściem było spakowanie tych wszystkich wspomnień do jednego kuferka i zamknięcie ich na klucz, następnie wyrzucenie go i całkowite zapomnienie o bolesnym okresie życia. Niektórzy tak robili, chowali raniące chwile na dnie umysłu, by nie myśleć o tym nawet przez sekundę. Być może byli zbyt słabi. Może umieli się radykalnie odciąć od przeszłości i iść dalej, w przyszłość.
On nie był ani z jednych, ani z drugich. Nie potrafił tak po prostu odciąć się i zapomnieć. Przede wszystkim, zapomnieć nie chciał. Nie potrafił. Raczej, po prostu chciał, żeby to wszystko stało się prostsze. I przestało tak bardzo boleć.
Podstawił palec drugiej ręki na długiej trasie biedronki, a ona wgramoliła się na niego i zamarła, szukając dalszej, bezpiecznej drogi.
-Każda biedronka jest zupełnie inna, macie inne ustawienie kropek. I tak samo każda dziewczyna jest inna - wytłumaczył jej Dos Santos. Biedronka ruszyła skrzydełkami. -Widzę, że mnie rozumiesz. Nie będzie nikogo takiego jak ona.
Podniósł rękę w powietrze. Biedronka podreptała chwilę w miejscu, a potem rozłożyła skrzydełka i odleciała.
-Leć biedroneczko, leć do nieba. I przekaż jej pozdrowienia. - westchnął ciężko.
Tamtego lata w Polsce było dużo biedronek...
Isabel znowu zemdlała.
Jonathan wykręcił solidnie ręcznik, zmoczony, a raczej zalany zimną wodą i rzucając zmęczone spojrzenie swemu odbiciu w lustrze, wrócił do pokoju. Usiadł możliwie jak najdelikatniej obok dziewczyny, leżącej na łóżku i ułożył jej ręcznik symetrycznie na czole. Nie wiedział, czy to coś może pomóc przy omdleniu, ale na pewno nie zaszkodzi. Odgarnął jej ciemnokasztanowe włosy i odetchnął.
Wciąż nie mogli się jej docucić, on i Marc, który teraz stał przy oknie, przez które był znakomity widok na trenujących piłkarzy.
Oni też byli na tym treningu, to znaczy, właściwie na rozgrzewce, bo było bardzo gorąco i Isabel, która niewiele zjadła, mimo gorących namów obu chłopaków, poczuła się źle i straciła przytomność. Sztabowy lekarz razem ze stojącym najbliżej Casillasem pomógł im ją przenieść do pokoju i powiedział, żeby dziewczyna nie wychodziła dziś z pokoju i po prostu odpoczęła.
-Nie chce nic jeść, w ogóle nie ma apetytu i zemdlała trzeci raz w przeciągu kilku dni! ... Tak, bierze te lekarstwa, nie powtórzę ich nazwy, no te...takie okrągłe, białe.-usłyszał nerwowy głos Bartry. Zorientował się, że przyjaciel rozmawia przez telefon, najwyraźniej z lekarzem, który był odpowiedzialny za jego siostrę. Nie ruszając się z miejsca, łowił słowa wypowiadane cicho przez Marc'a, próbując z tych urywków wywnioskować, co mówił. - Co mamy robić? Nie ma innego wyjścia? Ona tak bardzo chce tu być... Tak, rozumiem. Wiem, wiem, to jest ważniejsze. Dziękuję, do widzenia...
Odsunął telefon od ucha i chwilę na niego patrzył, intensywnie nad czymś się zastanawiając.
-Co powiedział Oreza? - Dos Santos przypomniał niecierpliwie o swojej obecności w pokoju.
Bartra powoli się odwrócił od okna.
-Musimy wracać do Barcelony. - po chwili wyrzucił z siebie ciążącą mu wiadomość. - Powiedział, że w takiej sytuacji, to znaczy... rozwoju choroby, wolałby ją mieć pod kontrolą w... no, w szpitalu.
Jonathan przełknął ślinę.
-Ale .. jak po omdleniach wie od razu, że to atak?
Marc przetarł oczy i czoło wierzchem dłoni i siadł na łóżku obok przyjaciela.
-Nie ma po pierwsze apetytu, ma bóle brzucha... jest w ogóle lekko opuchnięta, spójrz na jej nogi, zmęczona i mdleje. Oreza powiedział, że do tego może dojść jeszcze kilka objawów, poza tym ma ją przecież operować, więc lepiej, żebyśmy już wrócili. Kurde, a tu najważniejsze mecze Euro, tak chciała je na żywo zobaczyć, nie wiem jak jej mam to powiedzieć.
Obrzucił siostrę zmartwionym wzrokiem i poprawił jej nogi ułożone wysoko na torbie i dwóch bluzach, żeby było wyżej i miękko. Gdy chciał poprawić jej ręcznik, poruszyła się i otworzyła oczy.
-Isabel, wszystko dobrze, jesteśmy w pokoju. - uspokoił ją od razu. - Jonathan, podaj mi wodę mineralną.
-Co się stało? - Isabel wciąż próbowała się odnaleźć, spróbowała usiąść, ale Bartra stanowczo jej na to nie pozwolił. -Pamiętam, że byliśmy na treningu... i zobaczyłam na trawie biedronkę. Była śliczna, chyba za szybko się po nią schyliłam- próbowała się wytłumaczyć.
Jonathan uśmiechnął się do niej, podając dziewczynie wodę w zielonym kubku.
-Tutaj jest dużo biedronek - pogładził ją po włosach. Uśmiechnął się jeszcze szerzej - a ta twoja chyba cię wyjątkowo polubiła, bo zawędrowała do pokoju w twoich włosach...
Pokazał jej czerwoną, maleńką siedmiokropkę na ręce.
Isabel się roześmiała, odstawiając kubek i kładąc się z powrotem.
-Daj mi ją... Cześć, maleńka, umiesz mówić po hiszpańsku?
Wszyscy w trójkę się roześmiali. Tylko śmiech Marc'a Bartry zabrzmiał jakoś tak dziwnie...
Porozrzucane w pokoju dokumenty i pokreślone kartki papieru przypomniały mu od razu od robocie, jaką na dziś dostał. Wczoraj wieczorem był u Iniesty i Andres dał mu sporą teczkę właśnie z tymi papierami. Pozbierał je na jedną stertę i przebiegł wzrokiem po krótkim wykazie nazwisk i tajemniczych oznaczeniach przy nich. Andres, kolejny utalentowany trener seniorskiej Barcelony, powoływał na stałe do swojej drużyny kilku piłkarzy zespołu B. Prosił więc właśnie Dos Santosa, by napisał mu opinię o tych wybrańcach, z punktu widzenia piłkarza. Nie było to trudne zadanie, juniorzy mieli już z seniorską kadrą sporo meczy i treningów, więc Jonathan wiedział, że się z tym upora dość szybko. Musiał jedynie ubrać swoje myśli w odpowiednie słowa. Pozostawił kartki na stole, równo je układając i poszedł zaparzyć sobie gorącą kawę, w nadziei, że będzie mu się lepiej myślało. Bo nie ma to jak praca przy pachnącym kawą kubku, w wygodnym fotelu i jeszcze wygodniejszym, schodzonym już trochę dresie z wygodnymi, pojemnymi kieszeniami, w których ukrywał telefon i parę innych rzeczy.
Nastawił wodę i po krótkim namyśle wyciągnął z szafki talerzyk, by ukroić sobie trochę ciasta, które mu dała Ana.
Uśmiechnął się lekko na myśl, że przyjaciele o niego tak dbali. Mieszkał sam, miał prosto urządzone mieszkanie. Same najpotrzebniejsze rzeczy w dość minimalistycznym stylu, słowem, było widać, że w tym, mimo wszystko schludnym, domu mieszka facet. Umiał gotować, lecz z niepojętych powodów Ana, Camilla i Lea nie za bardzo dowierzały i jego zapewnieniom i urokowi meksykańskiej kuchni, konsekwentnie podsyłając Dos Santosowi swoje wypieki i wykwintniejsze wyroby.
W sumie ma to dobre strony, pomyślał Jonathan, oblizując przybrudzone czekoladową polewą palce.
Mógł się lenić, mając takie darmowe dostawy żywności. Nie było to jednak w stylu Dos Santosa, który w życiu większość rzeczy wywalczył sobie sam.
Oprócz tej jednej, najważniejszej...
Pokrzepiony pysznym, co musiał przyznać, ciastem, ukroił sobie jeszcze kawałeczek, odsuwając na peryferie świadomości informację o zbliżającym się meczu i ważeniu zawodników na koniec miesiąca.
Szybko zalał ciemną kawę gorącą wodą, zgarnął talerzyk z ciastem i wyniósł się do pokoju,w którym miał popracować. Gdy schylał się nad stolikiem, z kieszeni bluzy wypadł mu cienki, niebieski zeszycik, z którym ostatnio się nie rozstawał. Pomimo faktu, że czytać mógł go tylko w jednym miejscu.
Postawił ostrożnie kubek i talerzyk z ciastem i podniósł z podłogi rozpłaszczony, otworzony na kilku stronach notes. Odwrócił go do normalnej pozycji i gdy chciał go już zamknąć, jego wzrok padł na zapisane kartki.
"Wyjazd na to Euro był moim marzeniem. Marc i nasz zwariowany przyjaciel, Jonathan, naprawdę sporo dla mnie zrobili, zabierając mnie do Polski. Może dlatego nie chciałam im psuć humorów coraz częstszym złym samopoczuciem. Lepiej było milczeć, niż widzieć ból w pociemniałych ze zmartwienia oczach brata. Tak mi się wtedy wydawało. Jednak, gdy zaczęłam mdleć, nie dało się już wtedy tego ukrywać..."
-Faktycznie, jakbyśmy nie zauważyli tego wcześniej. Ale i tak się starałaś, Isabel, rozumiem to. - Mruknął Jonathan. Z ciekawości przewrócił kartkę dalej.
"Co najdziwniejsze, najbardziej czułam się winna, gdy patrzył na mnie Jonathan. Właśnie on, a nie Marc. Być może dlatego, że przed bratem kryłam już wiele innych rzeczy, począwszy od zwykłych cukierków, które jego mama zostawiała nam równo do podziału, a ja zabierałam sporą część dla siebie. I było więcej takich rzeczy. Wiedziałam, że Marc ma mi to za złe, ale mi wybaczy. Rozumiał mnie.
A Jonathan? Jego zaufania bałam się stracić najbardziej, może dlatego, że była to nowa więź i zupełnie inna od starej, wypróbowanej relacji, łączącej mnie z Marc'iem.
Najgorsze jednak przyszło, gdy dowiedziałam się, że muszę wracać. Wracać do szpitala."
Dos Santos poczuł się dokładnie tak, jakby dostał solidnie uderzony piłką w głowę. Nieraz tak obrywał na treningach, ale to był sto razy gorszy rodzaj bólu. Odkrywanie na nowo tamtych wydarzeń kosztowało go więcej, niż mógł przypuszczać, ale... powoli czuł się spokojniejszy, gdy sobie to na nowo układał.
Niemal po omacku siadł na fotelu, przypominając sobie reakcję Isabel na wieści, które przekazał jej Bartra.
Ta cała sytuacja była jak spacer po zamarzniętym, skutym lodem jeziorze. Taki lód jest z reguły bardzo zdradliwy i cienki, zupełnie na przekór pozorom, jakie niesie ze sobą nieprzezroczysta, czasem pokryta lekko śniegiem tafla. łatwo na nią wejść, lecz gdy zajdzie się dalej i dalej, jest o wiele ciężej wrócic.
Lód może załamać się w każdym momencie. Nie można wtedy cofnąć się do tyłu, ani pójść do przodu, bo grozi to całkowitym popękaniem kry. Trzeba poruszać się ostrożnie, nie wywołując większych pęknięć. Wszystkie wyjścia w takiej sytuacji są złe.
I oni czuli się dokładnie tak samo. Nie mieli wyjścia.
-Isabel, pamiętasz, co ci powiedziałem? Nadzieja jest zawsze. Zawsze - powtórzył z mocą Bartra, przypominając siostrze najwyraźniej jakąś odbytą niedawno rozmowę. - I dlatego chcę, żebyś została przebadana. Zawsze to lepiej być pod okiem specjalisty.
-Popieram, Isabel, nie daj się długo prosić. - Jonathan wziął ją za rękę, czując przy tym lekki prąd przebiegający mu po kręgosłupie. Jej dłoń była taka ciepła.
-Nie chcę jechać, tu jest mi dobrze. Zapominam o stresie. Poza tym mecz z Portugalią...
-Nie ma mowy, żebyś leciała do Doniecka w takim stanie! - zdenerwował się Marc. - I tak byś obejrzała ten mecz w telewizji.
-Ale chociaż wyszlibyśmy pozwiedzać to miasto... - dziewczyna uparcie próbowała przekonać chłopaków do zmiany zdania.
-Nie, masz leżeć! Słyszałaś, co powiedział lekarz kadry. Musisz odpocząć i się nie przemęczać.
Jonathan drgnął, widząc łzy lśniące w oczach dziewczyny. Nie potrafił patrzeć, jak płacze. Ale musieli to zrobić, musieli dla jej dobra...
Czasem trzeba poświęcić marzenia.
-Może wrócimy tu na finał - dodał łagodnie, ignorując dziwny wzrok Bartry. Nic nie mógł poradzić na to, że miał miękkie serce.
-Czyli zostałam przegłosowana? - Isabel zadała retoryczne pytanie. Spuściła głowę. - Jak chcecie.
Nie zdążyli odpowiedzieć, bo otworzyły się dość głośno drzwi i wtoczyła się do pokoju spora grupka.
Trójka Iniestów, Xavi z Bojanem i Pedro, o dziwno, w towarzystwie Alexandry, dość z tego zadowolonej. Ale na pierwszy plan od razu wybił się David Silva.
-Nie ma was na imprezach, to impreza przyszła do was. Zagramy w statki, Isabel? - rozsiadł się na wolnym skrawku łóżka, mrużąc swoje skośne oczy przy szerokim uśmiechu.
-Nie podrywaj jej na statki - mruknął ze swego miejsca Jonathan.
Silva zaskoczony spojrzał na Meksykanina, a potem na usiłującego zamaskować rozbawienie Marc'a Bartrę.
-Nie podrywam, ja już mam dziewczynę. To była czysto koleżeńska propozycja.
-Dos Santos, ty to zawsze wiesz, co powiedzieć - pokręciła głową z dezaprobatą Isabel, pozwoliła się jednak chłopakowi objąć ramieniem.
-To gramy, vamos! - zadowolony obwieścił Silva, rozrysowując wprawnie planszę na pierwszej z brzegu kartce. - Bojan, podaj mi piwo.
Mimo wszystko Jonathan uspokoił się, przypominając sobie to wydarzenie. Przybycie zdrowo stukniętego Silvy rozładowało tamto napięcie rozwieszone między nimi w pokoju. O dziwo, wspomnienia już tak bardzo nie bolały, chyba powoli sobie z tym zaczął radzić. Czy znalezienie tego pamiętnika było przełomowym momentem? Tego nie mógł stwierdzić, ale czuł się lepiej.
W końcu, po tylu latach.
Zorientował się, że od dłuższej chwili dzwoni mu w kieszeni telefon. Wyciągnął go i szybko odebrał.
-Tak, Andres?
-Przyjdziesz do naszego stałego baru na piwko? Bojan stawia-usłyszał wesoły głos Iniesty.
Przemyślał szybko za i przeciw. Praca może poczekać. Nie mógł się tak izolować, a czuł, że dziś ma wyjątkowo dobry humor, akurat na takie wyjścia.
-To jak? Jest też Bartra - zachęcał go Andres.
-Dobra, będę za dziesięć minut. Możecie mi zamówić porcję.
____________________
Ojej, nie chcę wiedzieć jaką ma ten odcinek długość :D Powiem wam szczerze, że bardzo szybko mi się go pisało wbrew temu, co myślałam. Serio. Jestem z tego odcinka bardzo zadowolona, choć może końcówka mogła wyglądać nieco inaczej.
Z ogłoszeń parafialnych:
1) Niestety, zbliżamy się do końca. Pozostało już tylko pięć odcinków. Myślę, że potrwa to jakiś miesiąc ze względu na sesję, zobaczę zresztą , jak poradzę sobie z pisaniem końcowych dwóch odcinków...
2) ten punkt wiąże się z sesją, która zbliża się wielkimi krokami. Już mam sporo zaliczeń, dlatego też nie mam pojęcia kiedy będzie następny odcinek. Mam nadzieję jednak dodać go w tym tygodniu i chciałabym przede wszystkim dodać jakiś przed sesją jeszcze, ponieważ potem nie będę mieć czasu, będziecie musiały poczekać. Nauka jest ważniejsza;/
3) Każda z nas słucha muzyki i czasem pomaga to w pisaniu. Mam pytanie, czy chciałybyście się dowiedzieć, z jakich piosenek pochodzą tytuły rozdziałów na via? :)
4) Ten punkt jest skierowany do Dolenki :P Kochana, jak tylko zdążyłam wymyślić scenę z biedronką, uzmysłowiłam sobie, że i Ty kiedys taką stworzyłaś. Chyba mi wybaczysz i nie weźmiesz tego za plagiat? Przepraszam xD
To tyle ode mnie :D Trzymajcie się i dziękuję za zrozumienie i wspaniałe komentarze tu i na moim drugim, skocznym blogu! ♥
pozdrawiam,
graffiti
Pamiętna biedronka...Miło mi, że ją jeszcze pamiętasz:) Tylko moja miała zupełnie inne przesłanie niż Twoja, więc to na pewno nie plagiat:) Przecież to takie kochane stworzonko:)
OdpowiedzUsuńA co do treści, to nieuchronność tego, co się stanie z Isabel wisi w powietrzu niczym chmura gradowa, z której w każdej chwili może spaść ulewa, która zaleje wszystko potokami bólu i cierpienia po stracie bliskiej osoby. Już kiedyś wspominałam, że czasem aż się tego boję, bo wiem, że będzie mi ciężko o tym czytać. A Ty mi tu mówisz, że to już tak niedługo...
No cóż, pewnie będę musiała się po prostu nastawić psychicznie...
Bardzo bym chciała się dowiedzieć, jakie piosenki Cię inspirują przy pisaniu, a jeśli nie inspirują, to chociaż jakich słuchasz, kiedy tworzysz nowe rozdziały. Czasem, kiedy się posłucha takich "wspomagaczy", dużo łatwiej zrozumieć punkt widzenia Autorki, więc pomysł, żebyś dodawała tytuły, albo linki do piosenek jest świetny i naprawdę wart wprowadzenia. Jestem na TAK:)
Trzymam kciuki za sesję, ja na szczęście mam już to za sobą, ale wierz mi, ciężko się przestawić, kiedy sobie człowiek pomyśli, że w poprzednich latach w okresie styczniowo-lutowym siedział zakopany w książkach, kserówkach i notatkach, a teraz już nie musi:)))
Za szybko się skończyło... serio. Twoje rozdziały powinny liczyć 5 tysięcy słów co najmniej!
OdpowiedzUsuńI znowu nie wiem jak skomentować. Z jednej strony chciałoby się więcej i więcej, ale z drugiej wszystkie wiemy, do czego to opowiadanie dąży. Pięć odcinków... Widać, że z Isabel jet źle. Nawet bardzo źle. Silva i reszta chłopaków bardzo się stara, ale... Smutno mi się zrobiło :(
Tak, chcemy piosenki ;)
Aż mi normalnie ciężko na serduchu... z jednej strony ... ahhh podobnie jak Zielona nie wiem jak mam skomentować...
OdpowiedzUsuńPiszesz tak, ze to do mnie dociera strasznie i towszystko jest takie realne... Ta relacja Isabel i Jonathana... jej choroba a potem zderzenia z rzeczywistością jak radzi sobie dos Santos po latach... Na koniec Silva... to wszystko tak się składa ż nie mogę powiedzieć że jest smutno, nie jest teżwesoło.. poziom raczej wyrównany :D I naprawdę świetny rozdział bo nie wiem co mam tu dalej napisać i musiałabym to odwoływać sie do poszczególnych cytatów i całych akapitów :D
No i chciałam powiedzieć że chceeemy muzyyke! (:
Przeczytałam wczoraj... bodajże między jednym przeziębieniem a drugim... I podobnie jak zielona jestem zdania, że zbyt szybko skończył się ten rozdział.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie fakt czy Dos Santos już doszedł do tego wniosku, że czuł do Isabeli cos więcej niż przyjaźń, bo to cholercia widac na kilometr. W każdym słowie rozdziału poświęconego jemu. A jeszcze dzisiaj ten fragment, że nie chciał żadnej dziewczyny, że tak zdecydował, że to życie podjęło za niego tą decyzję..... No przecież on się chyba jednak w niej zakochał, nie? Nie mylę się?
To jaką opieką ją otaczał nie mogło być w pełni bezinteresowne. Czasem zastanawiam się czy on z całej trójki: on, Bartra i Isabel, nie miał największej nadziei na cudowne ozdrowienie dziewczyny? I tekst o biedronce cudowny ( mówię o tym w czasie teraźniejszym). Przepięknie opisane.
P.S. - Zapraszam na prolog na nowym blogu: http://hold-me-love-me.blogspot.com/
eh..on ja tak kocha, a zycie nie da im szansy..
OdpowiedzUsuńno to apropo 1 fragmentu to jest taki poruyszajacy,skłaniajacy doprze myśleń, to porównanie z biedronką.. takie inne sposoby patrzenia :d i te wyjścia.. jak poradzić sobie z problemami…
OdpowiedzUsuń2 to omdlenie… Marc troskliwy.. dylematy chłopaków..i w pewien sposób też ogromna odpowiedzialność.. i fragment rozluźniajacy znow o biedronce… jejjkuuu ja mam ich tyle w pokojuuu… pochowały mi się w oknie jesienia i teraz się budzą :d
3 … takie życie zwykłe a jedna widać zew czymś takim mu jej brakuje… przyjaciele pomagają i to jest wspaniałe ze mozemy się otaczać takimi osobami w swoim zyciu … mmm ciastoo! Jaką ja mam ochotę na czekolade.. nie masz Mozę żeby mi podrzucić? :d I ten pamiętnik… myślałam ze gdy będzie go czytać będzie z nim gorzej ale jednak pomaga mu to… każdy jest inny i i naczej reaguje a na niego wpływa to dobrze.. Isabel i tak jest w jego pamieci a dzieki temu sądzę ze po prostu poznaje jej punkt widzenia jej… osoby które myślę że pokochał nie tlyko jak przyjaciółke.. i dziek temu udaje mu się jakos to wewnętrznie „przetrawić” że tak powiem..
4.Kolejne porównanie tak rzeczywiste , prawdziwe i głębokie… lód… zawód Isabel.. ale sadzę ze patrzenie na jej smutek sprawaiło jeszcze wiecej bólu chłopakom niż jej… i wesoły fragment z Silvą hhahhahah :dSzalony David „podrywacz na statki” :di początki zazdrosnika Jonathana :d- alesłodkiego zazdrośnika :p
no i końcówka.. czasem najlepszym lekarstwem na stratę jest otaczanie się tłumem.. choć w wypadku Jonathana nie na tym to wszytsko polega to takie wypady i jemu i Marc’owi duzo dają, wiedza że nie są sami, zawsze jest ktos kto o nich myśli
Wspaniały rozdział, jak i cały blog. Ten początek, biedronka... to chyba odzwierciedlenie Isabel. Taka mała, przynosząca radość. Szkoda, że Jonathan nie umie sobie z tym wszystkim poradzić, że tęskni...
OdpowiedzUsuńA to wspomnienie z EURO, wyjątkowo chwytające za serce i sentencja tego wszystkiego, biedronka. I chwila, kiedy dos Santos czyta te "listy"... boska! Impreza to taki przerywnik, nie prawda? Po wcześniejszej retrospekcji - w zadumie, spokoju, smutku... i ta impreza, która nawet nie wiem, czy była śmieszna, ale się śmiałam z tego wszystkiego, ze zwykłej radości, że choć przez chwilę jest okej. Jak dobrze myślę, to Jonathan był zazdrosny... uuuu
I jeszcze a propos piosenek. Większość znam. Sunrise Ave, The Rasmus, raz Linkin Park?
zgadła Pani :P dokładnie, większość to te zespoły :)Dziękuję za przybycie, miły komentarz i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :) Szkoda tylko, że nie wiem jak się nazywasz:))
UsuńJesli jesteś zainteresowana to dodałam 3 rozdział na: http://love-the-way-you-play.blogspot.com
OdpowiedzUsuńUwaga uwaga... Konstancja wynurzyła się spod sterty notatek i nareszcie nadrobiła zaległości. Sama nawet nie wiem jak tego dokonałam. Koszmarny młyn na uczelni żyć nie daje, ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńBiedroneczka mnie powaliła. Ślicznie to opisałaś. Nie jestem pewna czy pamiętnik Isabel powinien być czytany przez kogokolwiek. Nie rozgrzebuje się starych ran. Szczególnie takich.
Nowość na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com. Zapraszam:)
OdpowiedzUsuńNowy na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com:)
OdpowiedzUsuńnowość na http://hold-me-love-me.blogspot.com zapraszam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń11 rozdział na http://gorzki-smak.blogspot.com
UsuńZapraszam:)
Ja się domagam nowości:DDD
OdpowiedzUsuńCoś nowego na sufrir-y-llorar-significa-vivir.bloog.pl zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowość : http://gorzki-smak.blogspot.com
OdpowiedzUsuńza krótki :( ! aż mi smutno się zrobiło jak przestałam czytać :D jestem kochana i właśnie daję Ci trzeci komentarz, co na moje możliwości jest i tak dużo, bo znasz moje lenistwo w sprawie komentarzy ... ;) Biedronka jest cudowna, rozbroiłaś mnie na części.:D
OdpowiedzUsuń