Ciszę wypełnioną ciężkimi, bolesnymi myślami przerwało trzaśnięcie drzwi.
-Coś się stało, mamo? Czemu masz taki dziwny wzrok?
-Nic, nic, Marc. Przyjechałam tylko sprawdzić, jak ci się mieszka. Jonathan przyszedł jakąś godzinę temu. Jest... w pokoju Isabel.
Cisza. Po chwili ciche kroki po schodach.
Jonathan podniósł się z podłogi, na której spędził sporo czasu, wśród zdjęć i innych pamiątek. Podszedł do okna krokiem śmiertelnie zmęczonego życiem człowieka i spojrzał przez zmatowiałą lekko szybę. Nic dziwnego, przecież nikt tu nie wchodził przez ładnych parę lat... Zbyt wiele wspomnień ze sobą niósł ten pokój, w którym nic się nie zmieniło od tamtego dnia.
-Wciąż ten sam widok, prawda?
Dos Santos nawet bez odwracania się do tyłu mógł powiedzieć jaką minę ma Marc. Zaskoczoną, ale i współczującą. Bo to, co obaj czuli oddawało pełnię tego słowa w jego całym znaczeniu. Współczucie. Obaj czuli dokładnie to samo i próbowali sobie pomóc z tym ciężarem. Ciężarem wspomnień...
Słyszał jak Marc wchodzi do pokoju, zamykając za sobą bezszelestnie drzwi. Jonathan spuścił głowę i jego wzrok napotkał zdjęcie doskonale mu znane z tylu wizyt w szpitalu. Stało na jej stoliku przy łóżku... A potem Marc postawił je tutaj. Wziął je do ręki i uważnie obejrzał. Była na nim Isabel, był on sam, nieśmiało ją obejmujący, ale za to z radosnym uśmiechem. Był i Marc, nieco z tyłu, z kpiącym uśmieszkiem patrzący na szczęśliwą siostrę.
Wspomnienia...
-Wybacz mi, musiałem tu przyjść. Kiedyś zresztą trzeba byłoby to zrobić, prawda?-odłożył zdjęcie na stół z powrotem i niepewnie spojrzał na Bartrę.Jego przyjaciel kucnął na podłodze, opierając się plecami o szafę.
-Wiem, rozumiem. Zresztą dzisiaj jest chyba najodpowiedniejszy dzień.
-Wiedziałeś, że pisała pamiętnik?
Oczy Marc'a lekko się rozszerzyły.
-Naprawdę? Nic nie wiedziałem...
-Ja tez nie. I nawet go nie widziałem-przyznał-dopiero teraz zauważyłem jakąś kartkę. Była luzem między zdjęciami i wygląda na to, że to fragment pamiętnika. Ale nie mam odwagi go szukać.
-Pokaż!-Marc sięgnął szybko po podany mu kawałek papieru w kratkę.
-"Cudowna atmosfera, jak na każdym meczu kadry... będzie mi tego brakować."-przeczytał półgłosem kawałek zdania.-"Nieważne, że jest to zimny czerwiec, nie tak jak w Hiszpanii, ale ważne, że wygraliśmy i że znów widziałam radosny uśmiech Marc'a i wyjącego całą drogę do hotelu boiskowe przyśpiewki Jonathana." To musiało być po meczu z Irlandią. Wyłeś jak opętany.-przypomniał sobie Bartra.
Dos Santos zaśmiał się cicho na to wspomnienie.
-Jasne, że tak! Patrz, tu są zdjęcia z Euro... Trzymała to cały czas.... Było w tym pudełku-wskazał na leżące obok fioletowe pudełko w kremowe zawijasy.-O, są jeszcze bilety lotnicze z Madrytu. Ależ wtedy były turbulencje!
Samolot zawibrował lekko i zapadł się w chmury. Przez chwilę nic nie było widać, poza białym puchem ogarniającym maszynę z wszystkich stron. Mimo to Jonathan czuł, że opadają w dół. Zbliżali się do lądowania, stewardessa właśnie szła między przedziałami, sprawdzając czy wszyscy zapięli pasy.
-Chcesz gumę?-usłyszał głos Bartry i zaraz poczuł również jego łokieć na swoim boku, co zmusiło go do oderwania wzroku od okrągłego okienka.
-Ałłaaa-skrzywił się lekko-daj to, ty małpo.
Urwał kawałek różowej masy i wpakował ją sobie do buzi.
-Różowa guma?! Co ty, na mózg ci padło?-skomentował zaraz potem i sprawdził jeszcze na wszelki wypadek, czy przyjaciel nie ma temperatury.
-Malinowa... jaki ma mieć kolor?-bronił się Marc odwracając się w drugą stronę-zresztą, Isabel wybierała.... Chcesz trochę, siostra?
-Yhymm-Isabel pokiwała głową, chowając jednocześnie książkę.-Dzięki. Daj mi rękę. Nie lubię lądowania.
Zaczęli opadać jeszcze szybciej i jeszcze niżej. Dos Santos odruchowo przymknął oczy.
Chwilę później poczuli jak koła dotykają ziemi i głos pilota.
-Dziękujemy za wspólny lot i witamy w Polsce.
-Dalej nie wierzę w to, że Del Bosque tak szybko się zgodził. Zawsze, z tego co wiem, kręcił nosem na dodatkowe osoby w hotelu i pilnował, żeby rodziny piłkarzy były jak najdalej... W ogóle tak bardzo mu zależało na tym Euro!
-Bo chciał, żeby było historyczne, Marc! I dopiął swego! Zrobił to dla Isabel, nie dla nas, wiesz o tym. Poza tym, ona miała przedziwnie dobry wpływ na drużynę...
-Co prawda to prawda. Patrz na to zdjęcie, to jest z hotelu. Ale kto je robił?
Jonathan przyglądnął się zdjęciu Isabel siedzącej przy stole z Xavim i Bartrą. Grali w karty, bo nic ciekawszego nie było wtedy do roboty.
Xavi zawsze woził ze sobą mocno już zużytą talię kart z dwoma Jokerami i tego wieczoru również je wyciągnął. Szybko posortował podłużne prostokąty z zaznaczonymi kolorami i figurami. Podzielił je mniej więcej na pół i drugą, większą połówkę odłożył. Jonathanowi mignął przed oczami As, a potem Dama. Rozłożył karty na stole, dając każdemu po kolei po jednej karcie. Po chwili przed Dos Santosem, Isabel i Bartrą wyrosła pokaźna kupka. Xavi dorzucił ostatnią kartę na swoją część i wziął je do ręki, patrząc na przyjaciół.
-Ej, Marc nie podglądaj!-trzepnął kumpla po ręce, widząc jego karkołomne wysiłki, mające na celu sprawdzenie co posiada w swojej talii Jonathan.
-Yhym. Chciałbym Jokera...-rozmarzył się Bartra, układając wachlarzyk ze swoich kartoników.-Gramy w remika, kto zaczyna?
Dalej gra potoczyła się szybko. Każdy brał po kolei ze stosu po jednej karcie i liczył na łut szczęścia.
-Co tam u was tak cicho?-Zza drwi wychyliła się głowa Iniesty.-Wszyscy są u Cazorli. Aaa, gracie. No to kto prowadzi?
-Na razie nikt-mruknął Dos Santos z nosem w kartach, zły , że Andres zagląda mu przez ramię.
-WYKŁADAM !! -wrzasnął nagle Bartra i z dumą ułożył na stole swój dobytek.
-Masz sekwens? I pięćdziesiąt jeden?-z powątpiewaniem zapytał Xavi.
-Mam, a jakże, policz sobie-wyszczerzył się Marc.-jestem Mistrzem!-rozłożył się na krześle.
-Nie tak szybko, braciszku, ja też mam sekwens.
Iniesta zaśmiał się cicho, przerzucając swoją uwagę na leżącą obok lustrzankę, zapewne Camilli. To ona była oficjalnym fotografem kadry, a aparat musiała zostawić u swojego chłopaka, idąc na imprezę do Cazorli. Przeglądnął kilka zdjęć, słuchając z uśmiechem kłótni Isabel i Bartry, ot o komu udało się lepiej wyłożyć. Kłócili się jak małe dzieci o to, kto ma ładniejszą zabawkę. Rodzeństwo...
-To Andres robił, widziałem, że miał w rękach Nikona Camilli, nawet chyba jest zrobione z tego miejsca, gdzie stał wtedy.
-A wiesz...możliwe-zgodził się Bartra.-Kto wygrał tego remika?
Jonathan uśmiechnął się lekko.
-Ty nie pamiętasz? Isabel!
-Oszukiwałaś, musiałaś oszukiwać! Nikt nie wygrał nigdy z Marc'iem Bartrą, karcianym mistrzem młodej FC Barcelony!
-No właśnie, FC Barcelony, poza nią mistrzynią jestem ja!-zaśmiewała się z brata Isabel, która dzięki temu choć na chwilę się oderwała od ponurych myśli. Jonathan z zainteresowaniem słuchał ich sprzeczki, szukając jednocześnie właściwego numeru pokoju. Było już po północy i Camilla, wracając po ukochany aparat, wygoniła ich z pokoju Xaviego, oznajmiając, że Del Bosque chce widzieć jutro kadrę o siódmej na treningu. Potem zniknęła, najwyraźniej poszła do siebie, a oni z ociąganiem pożegnali się z Generałem i również szli spać.
-Jestem lepsza, jestem lepsza,lepsza, lepsza!!-Isabel skakała przez cały korytarz, ciesząc się sromotną porażką brata.
-Isa, obudzisz trenera, jest już późno!-Uciszył ją Dos Santos-wiesz, gdzie jest nasz pokój?-dodał z rezygnacją.
-Tutaj, już dochodzimy-uspokoił go Bartra i wyciągnął klucz, skręcając korytarzem w prawo.
Del Bosque po dłuższym namyśle pozwolił im pojechać wraz z kadrą. Nie zagwarantował jednak, że będą mieli osobne pokoje, gdyż zdecydowali o wyjeździe w ostatniej chwili i właściwie bez wiedzy szefa związku piłkarskiego. Wylądowali w pokoju trzyosobowym i w gruncie rzeczy odpowiadało im to. Ważne było, że tu dotarli. A za dwa dni był pierwszy mecz, z Włochami.
Isabel klapnęła na łóżko.
-Czy my też musimy wstawać na siódmą?
-Musimy, inaczej nie dostaniemy śniadania-zasugerował chytrze Marc, chcąc się odegrać za porażkę.
-Wal się , Bartra. Nie jesteśmy w kadrze!-Dos Santos rzucił w przyjaciela wyciągniętym z torby ręcznikiem.-Ale faktycznie lepiej będzie wyglądać, jeśli pójdziemy na śniadanie z wszystkimi. Możesz to potem odespać, Isa.
-Masz rację...-posmutniała dziewczyna-Ale dobrze, to ja się idę myć pierwsza. I śpię w łóżku pod oknem!
Zatrzasnęła drzwi do łazienki, a obaj piłkarze spojrzeli po sobie.
-Mamy spać razem?! ISABEL!!
Dos Santos uśmiechnął się, składając wszystkie drobiazgi na jedną kupkę. To było sprytne... i Jeszcze lepsze niż powitanie chlebem i solą, które było w gruncie rzeczy miłe. Oczywiście Camilla nie omieszkała stracić okazji do zrobienia zdjęcia przestraszonemu Llorente, który nie wiedział, co z tym chlebem zrobić. Ale mina Bartry na widok niewielkiego dwuosobowego łózka była jeszcze lepsza.
-Żałuję, że nie zawołałem wtedy Camilli. Albo Lei... Mieszkały przez ścianę, miałbyś pamiątkę.
-Wypchaj się, Jonathan-Bartra udał oburzonego.-Pfff, jasne...pamiątkę. Patrz...
Wyciągnął z szafy cienki, niebieski zeszyt. Wytarł go lekko z kurzu i oglądnął okładkę.
-Chyba wiem, co to jest-zawahał się przed otworzeniem go, ale w końcu odchylił okładkę, zerkając na pierwszą kartkę.
"Isabel Lorenzo"
-Sądzę, że ty powinieneś to przeczytać pierwszy.
Jonathan pokręcił głową.
-Nie, nie. Nie potrafię... Jeszcze nie teraz.
Jonathan czuł, że musi sobie uporządkować odkrycia dzisiejszego dnia. Przede wszystkim przełamał się, gdy wszedł do jej pokoju. Długo nie potrafił tego zrobić, bo to tak bardzo bolało! Ale dziś.... udało się. Kto wie, co by było, gdyby się nie odważył. Miałby żal do siebie? Być może.
Czekał go kolejny, trudniejszy krok, bo przeczytanie jej pamiętnika. Zastanawiał się, czy mu się uda. Mały, cienki zeszyt parzył go przez kieszeń kurtki, jakby był z żywego ognia. Wiedział, że tam jest, że powinien odczytać jej zapiski..Ale nie potrafił.
Potrząsnął głową, skręcając instynktownie w ulicę wiodącą do cmentarza El Viejo. Widział już zarysy bramy, szarzejącej w mroku kończącego się dnia i kilka sylwetek ludzkich, kręcących się w pobliżu. Jasne lampki migotały szybko, jakby wnosząc nieco optymizmu w atmosferę cmentarza. Nie umiera się na zawsze, gdy ktoś jeszcze pamięta.
Dos Santos wsadził ręce w kieszenie kurtki. Bywał tu tyle razy, że mógłby iść z zamkniętymi oczami. Następnego dnia rocznica.
Pchnął ręką zimny metal bramki i niemal bezwiednie dotknął jej zeszytu przez materiał kurtki.
Jeśli odważy się go przeczytać, to tylko tutaj.
Ale...
Jeszcze nie teraz.
________________
Narzekałam na tamten rozdział , a ten jest chyba jeszcze gorszy. :( Poraz pierwszy nie miałam na to pomysłu... Ale jest szybciej niż poprzedni prawda? :) Dodaję i idę na uczelnię, chociaż taaaak mi się nie chce :( Boli mnie wszystko po niedzielnym koncercie Rasmusów, ale było cudownie i jestem szczęśliwa :P Wracajcie szybko do Polski, chłopaki! :P
Sorry, nie mogłam się powstrzymać xD
pozdrawiam,
graffiti
Pamiętnik? I nowe wspomnienia...Naprawdę, umiesz Ty budować atmosferę. I jedne z najpiękniejszych słów, jakie ostatnio przeczytałam, że "nie umiera się na zawsze, gdy ktoś jeszcze pamięta", coś cudownego...
OdpowiedzUsuńI EURO, tak wyczekiwane przez Isabel i chłopaków. Czytając rozmowy Jonathana z Markiem wyczuwa się w powietrzu obecność Isabel tak dokładnie, jakby ona ciągle z nim była, jakby tylko wyszła na chwilę, może wyjechała...
Zielona ma rację, powinnaś pisać książki, bo to, co piszesz, jest za dobre tylko na opowiadanie blogowe. I bardzo się cieszę, że dodałaś tak szybko nowość, choć uczelnia pewnie ciągle Cię przywołuje:D Trzymaj się, Kochana, weny życzę, powodzenia i pozdrawiam serdecznie:)
Wy coś stanowczo z tą książką macie :D dziękuję, weną nie pogardzę, wręcz przeciwnie:) :*
UsuńNo, ten rozdział już lżejszy niż poprzednie :) Naprawdę przyjemnie czyta się te wspomnienia, które wplatasz w 'teraźniejszość'. Jak widać i Markowi, i Jonathanowi są bardzo potrzebne. A pomysł z pamiętnikiem bardzo mi się podoba. Czekam na rozwinięcie tego motywu :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMasz to jak w banku, bo ten pamiętnik będzie bardzo ważny ^^
UsuńOooo! Ja mam nadzieję, że ty nam zdradzisz co w tym pamiętniku jest napisane (:
OdpowiedzUsuńAa ta gra w remika to mi przypomina moje tegoroczne wakacje pod namiotami (; Normalnie coraz wiecej znajdują podobieństw między mną a Bartrą w twoim opowiadaniu (:
a nie wiem.. czyzby to jakiś znak? Hahahah :D
Ohh Euro... stare dobre czasyy (:
Nie powiem że nie chciałabym zobaczyć ich śpiących razem haha (:Takie zdjecie z zaskoczenia na śpiku na twitterze (:
Nie pogardziłabym hahah(:
A tak w ogóle to jesteś zbyt krytyczna co do sowich rozdziałów! I przesadzasz (:
No i mam nadzieje, ze kolejny tak szybko jak ten (:
Hahah pozdrawiam i gratuluje świetnej zabawy ;) Swoja drogą nie chwaliłaś sie ze idziesz na koncert !
Pozdraiwam! :*
eee... z tym koncertem tak wyszło ze nic nie powiedziałam :P Przepraszam! :D Cóż, miło mi, że Bartra jest do Cb podobny, będzie ci się lepiej czytac:)) A remik to moja gra z dzieciństwa, więc musiała tu być :)
UsuńPrzeczytałam jakiś czas temu jednak nie było czasu na komentarz,a później wyleciało mi to z głowy. Bardzo podobają mi się te wspomnienia odnośnie Isabel, są niesamowitym elementem. Pamiętnik? Hmm mimo wszystko jestem zdania, że może lepiej żeby jednak tam nie zaglądali, w końcu pisała ten pamiętnik dla siebie...
OdpowiedzUsuńNo ale cóż pewnie i tak go przeczytają, więc moja ciekawość, co w nim zawarła narasta :P
I zgadzam się z zieloną rozdział leciutki i idzie go zjeść w całości. Na prawdę przyjemnie się go czyta :) Czekam na kolejny. Weny ;*
P.S.http://gorzki-smak.blogspot.com jeśli masz ochotę to zapraszam na nowość:)
U mnie nowośc na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com:D Jak widzisz, jeszcze nie kończę hihi, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę to zapraszam na krótkie opowiadanie - http://cor-do-arco-iris.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńDodany już prolog :)Być może Cię zaciekawi.
Pozdrawiam:*
Nowość u mnie na athletic-corazon.blogspot.com:)
OdpowiedzUsuń