-Może niech będzie to wino...Ty mnie upijasz z premedytacją, Pedro!-skapitulowała Lea, zanosząc się ze śmiechu. Alexandra tylko się uśmiechnęła. Znała już większość zagrywek swego męża, lecz musiała przyznać, że wciąż ją zaskakiwał.
-Do usług, do usług!-Pedro wyskoczył ze swojego krzesła i odkorkował butelkę, by nalać czerwonego płynu do pustego już kieliszka Lei Krkic.-Bojan?
-Poproszę.
Rodriguez zaśmiał się i dolał wina Bojanowi, ale po chwili mina mu zrzedła.
-Cholera, skończyło się. Idę do kuchni po drugą butelkę.
Zabrał puste już szkło i łokciem otwierając drzwi tarasowe, wparował do domu. Odprowadził go radosny śmiech przyjaciół. Wpadł do kuchni, pogwizdując cicho ulubioną melodię. Takie życie lubił! Pogawędki z przyjaciółmi znanymi od lat nigdy się Kanaryjczykowi nie nudziły. Kochał to i nie zamieniłby się z nikim. Nawet jeśli nie rozdzierałby mu uszu wrzask Ainy, jego córki, która znów miała o coś pretensje i najprawdopodobniej chodziło o Juniora z któym serdecznie się nie znosili. Pedrito przewrócił oczami, wziął właściwe wino z barku i wyszedł na jasny, słoneczny korytarz. Dom Rodrigueza był prosto urządzony, choć pokoje był słusznych rozmiarów. Naprzeciw kuchni był salon, z którego wychodziło się do ogrodu i na taras. Przez szybę drzwi widział Bojana, po raz kolejny pokazującego swoje magiczne sztuczki. Ileż to już lat, odkąd ich nauczył młodego Bojanka Dani Alves...Zmarszczył brwi, uświadamiając sobie, że staje się coraz bardziej sentymentalny, ale z błogich wspomnień wyrwało go przekleństwo rzucone przez Ainę. Przygryzł wargi. Musi oduczyć córkę takich reakcji... Poprawił spadającą z ręki ścierkę, o której całkiem zapomniał i poszedł szybko po schodach do pokoju Ainy.
-Aina, co się dzieje?-bez pukania wparował do pokoju córki.
Dziewczyna stała na środku pomieszczenia z bardzo złą miną. Brązowe włosy ściągnęła w gładki, długi kucyk.
-Tato, bo jest tu ten cały... Junior! Chcę się pouczyć, a on cały czas mi przeszkadza, bo przylazł do nas nie wiadomo po co i...
-Przyszedł z rodzicami, bo ich zaprosiliśmy. -Krótko wyjaśnił Pedro, powstrzymując się od śmiechu. Złośliwości, jakich nie szczędzili sobie Junior i Aina żywo przypominały mu jego własne zachowania sprzed lat.
-Ona woli się uczyć, żeby mnie nie widzieć! Tyle, że się nie przyzna do tego!-wrzasnął skądś Junior.
-Zamknij się, idioto!-odwrzasnęła Aina.-Nigdy nie miałeś sprawdzianu z matmy?
-Aina, uspokój się. Poza tym... Ty nigdy się specjalnie nie uczyłaś-podniósł brwi ze zdziwieniem-Kiedy masz ten sprawdzian?
-W środę, tato. Z matematyki.
-Aha. I uczysz się już od soboty? Przecież ty z matmy jesteś bardzo dobra...
Aina spłonęła rumieńcem, bo zrozumiała najwyraźniej, że ojciec ją przejrzał.
-Wujku, to samo jej mówiłem, mogłaby wyjść na pole, jest basen, jest Isabel... Zresztą idzie też familia Hernandezów, własnie ich widziałem przez okno-w drzwiach pokoju stanął Junior z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
Pedro położył swemu imiennikowi dłoń na ramieniu.
-Masz rację, Junior. Zejdziesz na dół otworzyć drzwi?
-Jasne,wujku! - syn Bojana zasalutował swemu ulubionemu wujkowi i zbiegł po schodach z tupotem godnym stada słoni. Już po chwili dało się słyszeć jego głośne powitanie z Sebastianem, synem Xaviego. Kanaryjczyk uśmiechnął się i objął ramieniem córkę.
-Aina, czy jest sens tak ze sobą walczyć? On jest i będzie częścią twojego życia, bo wasi rodzice się przyjaźnią. Może nie chcesz po prostu zauważyć jego dobrych stron, bo się od razu nastawiłaś na nie? Hm?
Aina przytuliła się do niego z ufnością.
-Tato, to on zawsze zaczyna.
-Wiem, tacy są chłopcy. Ale jeśli będziesz mu się odgryzać, to tym bardziej ci będzie dokuczał. Ty zresztą też nie jesteś święta-zaśmiał się na wspomnienie kolacji sprzed lat, kiedy to jego mała córeczka podała sos grzybowy na który Junior był uczulony.
-Działa mi na nerwy!
-Kiedyś zrozumiesz, że nie warto. Chodź, Aina, pomożesz mi zanieść gościom nowe talerze.
Zeszli na dół i zostali od razu wyściskani przez Camillę.
-Witaj Pedrito! Mieliśmy iść do Bojana, ale dowiedziałam się od Lei, że są u was, więc przyszliśmy i my, nie masz mi chyba tego za złe? Poza tym, drzwi otworzył nam wyszczerzony Junior, czy on coś brał? Sądzę, że nie, ale wnioskuję z tego, że znów dopiekł twojej uroczej Ainie, więc ty zapewne ich musiałeś godzić i stąd Juniorek w drzwiach?
-T..ttak, dokładnie, Cam.-przyznał Pedro, śmiechem kwitując radosny słowotok Camilli.
-Co znowu zbroiłeś, Junior?-zainteresował się Xavi, witając się krótkim uściśnięciem ręki z Rodriguezem i zerkając na niesforną latorośl Bojana.
-Nic, wujku. Zrobiłem dobry uczynek, wyciągając tą kujonkę na pole.-poinformował Pedro Junior i uciekł na taras.
-I wszystko jasne-roześmiał się Xavi.
-Nie mam sił do tego chłopaka-westchnęła Lea, gdy już się z nią zobaczyli.
-Czasami się zastanawiam, dlaczego Junior jest synem Bojana, przecież on ma charakter zupełnie jak nasz Pedro z młodych lat-zażartował Xavi.
-Hamuj się, Generale-ostrzegł Bojan-ale to prawda, masz rację. On patrzy w Pedrito jak w obrazek!
-Przesadzacie-oburzył się Kanaryjczyk, starannie ukrywając zadowolenie.-kto chce wina? Junior i Aina są jak ja i Alex na początku naszej znajomości.
-Przegiąłeś!-Alexandra rzuciła w niego poduszką na której siedziała.
Kanaryjczyk przesłał żonie całusa w powietrzu i odkorkował butelkę. Zachowanie Alexandry przypomniało mu inny wieczór, kilka lat wcześniej...
-Pedro! Pedro!.... RODRIGUEZ! - głośny wrzask na ulicy niemal rozdarł mu uszy, ale w końcu zwrócił jego uwagę na to, że ktoś go woła. Młody skrzydłowy Barcelony rozglądnął się dookoła siebie, ignorując zdziwione i zniesmaczone miny przechodniów i ich ciche komentarze. Bolała go głowa po wczorajszej popijawie u Bartry, z której niewiele pamiętał, oprócz wyrazistego wspomnienia rannej pobudki, jaką za pomocą zimnej wody zgotowała im mama Marca. Zmrużył oczy, chcąc zauważyć sprawcę hałasu i niemal natychmiast się wyszczerzył w radosnym uśmiechu na widok Davida Villi, który przechodził właśnie przez jezdnię.
-Wołam cię od dobrych pięciu minut, co ty, głuchy jesteś?-David klepnął go w łopatki z hukiem, tak, że Pedro aż się skulił.-Mam sprawę-rzekł następnie Villa-idziesz do domu?
-Tak, tak...ale co to ma do rzeczy?-zapytał słabym głosem Pedro próbując pozbierać myśli. Wciąż jeszcze czuł skutki wczorajszych pomysłów i był pod wpływem sporej garści tabletek przeciwbólowych.
-Będziesz mijał dom Generała, podrzuć mu to-wręczył mu jakąś ciężką siatkę- ja nie mogę, muszę lecieć do Patricii, bo dzwoniła żebym już wracał, bo przyjechali jej rodzice.
-Dooobra. Zaniosę.-niemrawo zgodził się Pedrito.
-Świetnie, dzięki! A coś ty taki zmarnowany?-El Guaje w końcu zainteresował się stanem kolegi.
-Nic ważnego, jest okej.-zbył go Pedro, choć miał ochotę przewrócić się na ziemię i zasnąć.
-Nie wydaje mi się, ale nich będzie. To do zobaczenia, cześć!
Rodriguez chwilę patrzył za radosnym Villą, odbiegającym w stronę podziemnego parkingu niemalże w podskokach, ciężko westchnął i powlókł się na swoją dzielnicę.
Xavi przywitał go serdecznie, jak zawsze zresztą. Generał był bardzo ciepłym człowiekiem, zawsze zwracał uwagę na problemy swoich przyjaciół i starał się im pomóc. Teraz też szybkim rzutem oka ocenił stan kanaryjczyka i zafundował mu ciepłą herbatę, obierając jednocześnie z rąk chłopaka paczkę od Villi i sadzając go niemal przemocą na sofie pod kocem. W salonie był też Iniesta i Bartra, oraz spora walizka, z zawartością potrzebną na wyjeździe do Polski. No tak, wyjeżdżamy na Euro pojutrze, przypomniał sobie Pedro. I wciąż jestem niespakowany.
-Camilla i Lea jadą z nami, usłyszał fragment konwersacji-pojedzie siostra Fabregasa i jego dziewczyna... I Alexandra, jej najlepsza przyjaciółka.
Pedro łypnął okiem w stronę Iniesty, który jak na zawołanie zamilkł.
-Czy to jest ta Alexandra o której myślę?-jęknął, czując , że grzej być nie może.
-Tak, a co?-zjawił się w salonie Xavi z kubkiem parującej herbatki dla skacowanego Pedro.-Jakiś ty zły, chłopie, jedna laska i tyle masz problemów? Zakochałeś się, czy co?
-NIE!!! Mam na nią alergię-burknął Rodriguez.
Xavi postawił kubek na stoliku tuż przed nosem przyjaciela i usiadł koło niego. Przyjrzał się naburmuszonej twarzy chłopaka i zerknął na kolegów.
-Czy mi się wydaje, czy ty masz problemy miłosne?-zatkał kanaryjczykowi usta, zanim ten zdołał cokolwiek powiedzieć.-Uspokój się, Pedro, wydaje mi się, że nie chcesz przyjąć do wiadomości tego, że ona ci się spodobała, mimo, że ci dokucza i jesteś na nią obrażony. Nakręcacie się oboje...bo nie chcecie zauważyć, że tak właściwie to nic z tej złości w was już nie zostało!
Pedro popatrzył na Xaviego jakby ten właśnie ujawnił mu największe sekrety Guardioli.
-Xavi czy ty.... Nie, nie możesz tego wiedzieć!-jęknął w końcu.-Bo ja sam tego nie wiem!
-Bo nie chcesz wiedzieć, i w tym cała rzecz, kolego. Pij tą herbatę, musisz przecież zagrać na Euro, Villi nie ma...
-A szkoda-przyznał ze smutkiem Iniesta-Z nim było łatwiej, znamy się jak...
-Przecież ja też jestem dobry!-zbuntował się Pedro.-Ale nie wiem, czy zagram, jest przecież powołany Torres.
-No właśnie.
Zamilkli na chwilę, myśląc o bataliach czekających ich na boiskach w nieznanym kraju. O ustawieniach, możliwościach gry. Czekał ich miesiąc nadziei, być może wzlotów i upadków, ale na pewno morderczych treningów między meczami.
-Słuchajcie... chciałbym was o coś zapytać-przerwał w końcu ciszę Marc Bartra.
-Mów, jasne!-Xavi przyjrzał mu się z namysłem.
-Bo... moja siostra chciałaby pojechać na to Euro... zobaczyć chociaż jeden mecz i ... myślimy z Dos Santosem ją tam zabrać, i w sumie chcielibyśmy spać w waszym hotelu, da się tak zrobić?
-Nie mam pojęcia-wolno odpowiedział Iniesta-musiałbym zapytać się Del Bosque.... Bo ukrycie trzech osób w którymś z naszych pokoi może być trudne...
-Będzie nierealne-uciął Xavi-trzeba go zapytać. Ale przecież twoja siostra może jeszcze pojechać na inne mecze Hiszpanii, niekoniecznie Euro. Będzie mogła jeszcze wiele meczy po Euro zobaczyć!
-Obawiam się, że nie...-ponuro odpowiedział Bartra i zwiesił głowę.
Pedro szybko sobie połączył to, co zapamiętał z rozmów Marca z Jonathanem i Bojanem tamtej nocy i jego zachowanie ostatnimi czasy rrrazem z dzisiejszym pytaniem. Zrobiło mu się słabo, gdy zrozumiał o co chodzi.
-Marc!-zaczął drżącym głosem.-Powiedz trenerowi! Jak będzie wiedział o co chodzi, to na pewno się zgodzi... Jak nie w naszym hotelu, to gdzieś blisko! Myślę, że Camilla wam pomoże.
-Nie decyduj za moją dziewczynę-żartobliwie pogroził mu palcem Xavi-A swoją drogą, Marc, może i nam powiedziałbyś? Chętnie pomożemy, ile w naszej mocy.
Bartra powoli zaczął tłumaczyć to co się stało jego największym koszmarem w życiu.
-Pedro, wróć do nas, cóżeś się tak zamyślił?-klepnął go po głowie Bojan.-Masz jeszcze te ciasteczka?
-Jasne-szeroko się uśmiechnął-Już po nie idę.
Wszedł do salonu, szukając szafki, w której trzymali słodycze. Jak się skończył ten wieczór?, zastanowił się. Pamiętał zszokowane spojrzenie Xaviego i to, że bez słowa uściskał Bartrę. A potem powiedział, że może na niego w każdej chwili liczyć. Tak... Taki był zawsze Xavi Hernandez. Pedro lekko się uśmiechnął, zerkając zza drzwiczek szafki na taras. Nawet teraz wyciągał z kogoś jego zmartwienia, by mu pomóc.
-Niech to szlag-wyrwało mu się, gdy zauważył, że wysypał ciastka z woreczka. Szybko je pozbierał i wziął resztę do kuchni, by położyć je na talerzyku.
-PEDRO!! Wracaj do nas!-bezwiednie się uśmiechnął, słysząc swoich przyjaciół.
-Już idę!-odkrzyknął, zamaszystym ruchem wsypując czekoladowe krążki na niebieski talerzyk.
Czekoladowe ciasteczka z kokosowym nadzieniem w środku. Ulubione słodycze Pedrito, jakie zawsze miał w zanadrzu Xavi. I zawsze dawał mu ich trochę do domu, jeśli widział, że przyjaciel ma zły humor. Dostał je również teraz i wracał powoli słabo oświetloną ulicą. Właściwie to się wlókł, noga za nogą, starając się stawiać stopy dokładnie na środku kwadratowych, dużych płyt chodnikowych. Gdy był mały, uważał, żeby nie postawić nóg na przecięciu się linii. Wiązało się to z przedziwnymi kombinacjami kroków jakie wtedy robił.
Uśmiechnął się, gdy sobie uświadomił, że robi to również teraz, mając te dwadzieścia parę lat.
Nigdy nie jest za późno na czucie się młodym.
Wydatnie mu w tym pomagali jego szaleni przyjaciele. I rodzina, którą bardzo kochał, a którą pozostawił na wyspach Kanaryjskich. Brakował mu bardzo tamtego powietrza i tej atmosfery, a przede wszystkim tamtego morza. Niby w Barcelonie jest tak samo słona woda...Ale to nie to samo. Wyspiarze źle znoszą przesadzenie ich na stały ląd.
W tej układance brakowało jednego elementu, miłości. Odkąd odeszła Carla, Pedro czuł się samotny. Co prawda, nie kochał jej tak bardzo, jak powinno się kochać przyszłą żonę, ale... Chciał mieć kogoś, z kim mógłby dzielić się wszystkimi swymi myślami, marzeniami i problemami.
A co z Alexandrą? Walczyli ze sobą przy każdej możliwej sytuacji. Dogryzali sobie wzajemnie z jednakową przyjemnością. Pedro spojrzał w gwiazdy, doskonale widoczne nad wielomilionową Barceloną.
-Czeka mnie niezłe piekło na Euro-poskarżył się cicho błyszczącym punkcikom na ciemnym niebie.-Ona mi nie da żyć!
Poczuł jak robi mu się gorąco, jak zwykle zresztą, gdy o niej myślał. Ze złością zacisnął pięści, gdy przyszło mu nagle na myśl jedno wspomnienie krótkiego pocałunku w apartamentowcu, który wywrócił jego światopogląd do góry nogami. Podobało mu się to... Ale to przecież niemożliwe!
I Pedro zastanowił się, czy jego starszy przyjaciel miał rację. Dotknął swego walącego jak na piątym biegu serca i pokręcił głową.
Nie rozumiał z tego już nic, kompletnie nic. Wiedział jedynie, że ta blondynka jest częścią jego życia, częścią jego samego. Bo myślał o niej, widywał ją, i to dość często, bo przyjaźniła się przecież z dziewczyną Fabregasa. Bo ją pocałował.
I... dlatego, że...chyba zaczynał ją lubić.
________________________
Hej hej! Zapraszam na nowy odcinek :) Wiem, miałam dawać je w piątki, ale ponieważ nie miałam czasu, to dopisywałam codziennie kilka zdań w odcinku i dziś skończyłam :))
Coś się za bardzo sentymentalny i romantyczny ten Pedro zrobił... A wcale nie miał być taki :(
Mam nadzieję, że się spodoba, jak coś, jakieś uwagi to pisać!!
pozdrawiam,
graffiti
Part of me...
OdpowiedzUsuńPart of Pedro...
Wspaniały odcinek, ukazujący emocje bohaterów, ich życie, ich wewnętrzne rozterki. Coś cudownego...
Wycofuję się z poprzedniego mojego stwierdzenia, że niewiele się zmieniło w Twoim pisaniu. Po tym odcinku widzę, że bardzo dużo się zmieniło, stanowczo wskoczyłaś na wyższy poziom. Świetnie skomponowane dialogi, opisy, i te przejścia w czasie...Świetna sprawa, naprawdę jestem pod mega wrażeniem.
A Ty, moja droga, chyba w poprzednim wcieleniu musiałaś być jakimś facetem, albo umiesz czytać w myślach, bo strasznie mi się podoba, jak opisujesz wewnętrzne rozterki Pedrito. Robisz z niego taką postać, że wydaje się czytelnikowi, że ktoś taki naprawdę istnieje, przeżywa te emocje w rzeczywistości (pomijam fakt, że Pedro naprawdę stąpa po tej ziemi, ale chyba domyślasz się, o co mi chodziło), i za to Cię podziwiam.
Jedyny minus, jaki widzę to taki, że bardzo rzadko dodajesz nowości. Trzymam kciuki, żeby następna część pojawiła się szybciej, i była co najmniej tak długa, jak ta. To już pewnie będzie relacja z EURO, może walka o możliwość wyjazdu dla Isabel. W każdym bądź razie, czekam i pozdrawiam:*
Dolenko, nie słodź mi tutaj :PP Bo od nadmiaru pochwał się rozpłynę doszczętnie :P Co za dużo to niezdrowo, pamiętaj o tym! :P A serio-bardzo dziękuję, bo Twoja opinia wiele dla mnie znaczy! Ty piszesz genialnie, a ja...cóż, staram się... Wiesz, własnie ja w poprzednim odcinku zauważyłam, że jakoś inaczej piszę, ale nie wiedziałam, że to zmiana na lepsze ^^ Ymmm, chłopakiem raczej nie byłam, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo :P Dziękuję za pochwały, ale one raczej powinny być pod adresem Pedrita, a nie moim:P Nowości? Postaram się, aby były szybciej! :D Dziękuję raz jeszcze kochana! You made my day (a raczej wieczór:P)
UsuńNie słodzę, nie słodzę, prawdę samą mówię:D
UsuńTo ja może zacznę od uwagi. Albo pytania... Nie wiem co jest bardziej adekwatnym określeniem. "Wujku, to samo jej mówiłem, mogłaby wyjść na pole, jest basen, jest Isabel..." Jest jeszcze jakaś Isabel czy to po prostu błąd?
OdpowiedzUsuńPonownie dochodzę do wniosku, że Twoje opowiadanie najlepiej czytałoby się w formie książki. Człowiek przesiedziałby całą noc, ale wreszcie poznałby całą historię. Wszystko jest dokładnie wymieszane, ale idealnie ze sobą współgra. Musiałaś nieźle nad tym myśleć, bo łączysz ze sobą masę wątków! Chciałoby się czytać i czytać, do samego końca. Tak na raz :) Wiesz o czym mówię? ;)
Aine i Junior rzeczywiście przypominają Alexandrę i Pedro :) Ciekawe czy młodzi powtórzą schemat :P
Dziękuję, że chociaż na chwilę mogłam zapomnieć o ciąży Danielli i skupić się na czymś innym :)
Pisz szybko kolejny :) Pozdrawiam i życzę weny ;)
P.S. Dziękuję za miłe słowa na moim blogu. Mam Cię informować?
Jasne,informuj mnie! :D z największą przyjemnością, ale myślę, że i tak będę sama tam zaglądać :P tu masz moje gg: 21882610
UsuńNie pomyliłaś się-są dwie Isabel :P Wiem, że to może być mylące... Ale ta Isabel o której mówi syn Bojana, to jego siostra,nazwana tak własnie po Isabel, siostrze Bartry, która była przyjaciółką Lei i Bojana. uff. Ciężkie to do wytłumaczenia, ale obiecuję, że wplotę to wyjaśnienie w odcinek :) I będzie jaśniej:))
A tak w ogóle... powaliłaś mnie na kolana tym, że czytałoby się to lepiej w formie książki. Serio tak myślisz? Naprawdę mi miło, siedziałam z otwrartą szczęką dłuższy czas, czytając twoją wiadomośc kilka razy....Mi się wydawało do tej pory, że to jest zbyt skomplikowane i nudne, ciężko mi patrzeć na to obiektywnie, ale ... np dzisiejszy odcinek właściwie jest o niczym... A przynajmniej tak mi się wydaje:P pozdrawiam! :P
Aha, to teraz już wszystko wiem :) Wiesz, zawsze możesz zrobić zakładkę "bohaterowie", będzie łatwiej - taka drobna sugestia ode mnie ;)
UsuńPo pierwsze, według mnie druk czyta się 10 razy lepiej niż tekst w wersji elektronicznej. Po drugie, chodzi mi o to, że fajnie by było mieć całą historię od razu. Dlaczego? Bo jest ciekawa! Nie jestem żadnym krytykiem literackim, ba! zupełnie się na tym nie znam, ale mam wrażenie, że Twoje opowiadanie jest pisane podobnie jak kryminał (Cobena w szczególności). Nie mówię tutaj o tematyce, ale o samej budowie. Znamy koniec, ale czynniki, które do tego doprowadziły są odsłaniane stopniowo. Poza tym ta wielowątkowość - był pełen podziw, że to ogarniasz :) Nie wszystkie opowiadania muszą być lekkie i przyjemne, czasami miło jest wysilić trochę mózgownicę i bardziej skupić się na tym, co się czyta. Generalnie mówi się, że trzeba używać swojego mózgu :P
Jeny... znowu zaczynam pieprzyć. Moje komentarze są coraz dziwniejsze. Tak więc kończę swoje luźne przemyślenia i pozdrawiam ;)
P.S. 10156266 moje gg
O, tak, druk stanowczo jest lepszy do czytania, kocham nowe książki i ich zapach... i dlatego nigdy nie będę miała e-booków. :D Coben, mówisz? Nie czytałam, powinnam się do tego nie przyznawać pewnie... :P Ale faktycznie, właśnie mi uświadomiłaś, że mam tu podobny układ :P
UsuńO zakładce "bohaterowie" cały czas myślę, ale nie potrafię znaleźć pasujących zdjęć dla dzieciaków naszych barcelonistów :(
Jeszcze raz dziękuję, zawstydzasz mnie tymi komentarzami! :) Ale zawsze miło takie przeczytać :D pozdrawiam :)))
http://gorzki-smak.blogspot.com zapraszam na nowośc
OdpowiedzUsuńP.S. twoją nowość przeczytam po serialu :)
Dobra przeczytałam i mogę komentować. Z góry zaznacze, że mój komentarz może wcale nie być tak długi jak moich poprzedniczek, ale nie mam dzisiaj jakoś dnia do tego :P
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisałaś emocje to po pierwsze. Na prawdę genialnie, aż czyta sie z uśmiechem na ustach. te fragmenty wspomnień Pedro, kolejny genialny motyw. Junior to niezły urwis :)
No i czekam na kolejną część z utęsknieniem.
Weny życzę. Pozdrawiam :*
To wcale nie jest rozdział o niczym! (:
OdpowiedzUsuńMi się podoba (:
Te kłótnie Ainy i Juniora to tylko uśmiech wywołują na mojej twarzy (:Jak fajnie, że pomimo upływu czasu oni wszyscy nadal się tak spotykają.. no niestety prawie wszyscy bo siostry Bartry już nie ma..
Ale radzą sobie z tym jakoś chłopaki (:
A Pedrito nasz... romantyk biedny sam się ze soba niemoże zgodzić ;D hahah już nie moge się doczekać tych ich "sprzeczek" w Polsce! (:
Pozdrawiam i czekam na następny,oby szybciej :D
Nowy na floris-i-ja.blogspot.com.Zapraszam:)
OdpowiedzUsuń