czwartek, 18 października 2012

2. Shame on you, babe. Forever yours.

Pedro przewracał się z boku na bok. Obudził się nad ranem i nie mógł już zasnąć, zbyt jasne światło zalało pokój. Na oślep wyciągnął rękę w bok, by sprawdzić, czy jest przy nim Alexandra.

Była. Odwrócił się leniwie i wtulił się w żonę,  próbując zasnąć jeszcze na chwilę. Kiedyś zdarzało mu się często tak sprawdzać, czy ukochana kobieta jest i nie zniknęła. Wciąż nie wierzył, że z nią jest. Przypomniał sobie ostatnią swoja myśl sprzed zaśnięcia wczorajszej nocy.  Poznali się w nietypowych okolicznościach… nietypowych jak na niespokojnego Pedro przystało.



Ten dzień był jakiś feralny, nie dość, że Pedrito miał problemy osobiste, to jeszcze nad Katalonią musiała się rozpętać olbrzymia burza. Ulewa męczyła mieszkańców Barcelony od piątej nad ranem, wskutek czego Rodriguez nie mógł się żadnym sposobem wyspać.

A teraz gnał na trening, spóźniony już jakieś pół godziny,  zły na siebie, na cały świat i na wycieraczki swojego Audi, które nie nadążały zbierać wody lejącej się obficie z niebios.

No właśnie. Spóźniony.

I tylko dlatego, że akurat ten dzień Carol wybrała sobie na wielką kłótnię definitywnie kończącą ich jakże cudowny ostatnimi czasy związek, pomyślał nie bez ironii Kanaryjczyk. Ostatnio miała do niego pretensje o niemalże wszystko, a kropla przelewająca czarę goryczy było to, ze dokładnie tydzień temu obejrzał się na ulicy za jakąś dziewczyną, którą minął. Obejrzał się, bo w niego wpadła i chciał zwyczajnie zobaczyć, kto to był, ale Carol dopisała sobie do tego swoją teorię i nijak się nie dało jej wytłumaczyć prawdy.

Kobiety…

Po dzisiejszym ranku Pedro był pewny dwóch rzeczy.

Po pierwsze, Guardiola wyrzuci go z zespołu jak nic To było pewne. Po drugie, już nigdy nie zwiąże się z żadną kobietą. Wszystkie są takie same.

Pedro prychnął z oburzeniem, nawet nie było mu żal samego związku, bo chyba powoli zaczynało do niego docierać, że Carol to nie ta właściwa, ale… Był zły, że tak go potraktowała. Jak zero, niczego nie warte zero. Nie dała mu szansy wyjaśnień, tłumaczenia swojej racji. Nic. Po prostu nic… Wyszło na jaw jaka z niej despotka, pomyślał ponuro i stanął gwałtownie na światłach, które zapaliły się obrzydliwie jaskrawą czerwienią, co z miejsca zdenerwowało już i tak wkurzonego piłkarza.

Nic mu dziś nie szło.

- Niech to szlag- wyrwało się piłkarzowi, gdy zerknął na godzinę na zegarku. 45 minut spóźnienia. Może się pożegnać z posadą pierwszego prawego napastnika.

Zapaliło się zielone i Rodriguez ruszył, uprzednio sprawdzając, czy może jechać, Był przy przejściu dla pieszych, a w końcu nie chciał sobie dokładać na konto jeszcze wypadków drogowych.

Nagle tuż przed jego maskę wypadła jakaś kobieta i szybkim truchtem najwyraźniej chciała przebiec na czerwonym świetle. Pedro momentalnie zahamował z piskiem opon i przeklinając na czym świat stoi, wypadł z samochodu. Dziewczyna właśnie otrząsnęła się z szoku.

-Jak jeździsz idioto!!-wrzasnęła na niego, najwyraźniej uznając, że to on jest wszystkiemu winny.

-Ja?!-Pedro aż się zapowietrzył.-To chyba ty powinnaś patrzyć jak chodzisz!  Mogłem Cię zabić! Tu jest główna ulica szybkiego ruchu!! Nie widziałaś, że jest już czerwone światło, mam ci przeliterować? CZER-WO-NE!!! Czerwone! Czyli ty stoisz i grzecznie czekasz na swoją kolejkę!

Był już naprawdę zły.  Jeszcze tego mu brakowało, żeby mieć w CV morderstwo, co prawda nie ze swojej winy, przecież to ona wpakowała mu się prawie pod koła.

Zarzuciła blond włosami i zimno na niego spojrzała.

-Następnym razem uważaj co robisz, chłopczyku. Mamusia nie nauczyła cię jeździć?

Nawet nie czekała na jego ripostę tylko sobie poszła.

Osłupiały piłkarz po chwili się otrząsnął i wsiadł do samochodu nawet nie patrząc na zgromadzony ciekawski tłum.

 Wręcz cudowny dzień.



Pedro wzdrygnął się i mocniej przytulił się do żony, czym właściwie ją obudził. Przekręciła się i spojrzała na niego zaspanym wzrokiem.

-Coś się stało, Pedro?

-Nic kochanie…-uśmiechnął się czule i odgarnął jej grzywkę z twarzy.-przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie.

Alexandra tylko przewróciła oczami.

-Nie masz co wspominać?

-Hmmm… pomyślmy… w zasadzie to nie-wyszczerzył się Kanaryjczyk.

-Weź… zrobiłam Ci scenę, a prawda była taka, że nie miałam racji… Spieszyłam się na pokaz i byłam spóźniona.

-Przyznałaś się do winy, muszę to gdzieś zapisać!-cmoknął ja w nos- ja też byłem spóźniony.

-Ale ostatecznie Pep cię nie wyrzucił. Tylko nawrzeszczał. A ja-zamyśliła się na chwilę-nie byłam zachwycona jak Cię spotkałam dwa dni później w „Macarenie”.

Uśmiechnął się do niej szczerze, aż mu błysnęły oczy. Taak… To też było kuriozalne spotkanie.



Wyszedł z Xavim z ich sali, właściwie tak ja już mogli spokojnie nazywać, Zawsze po meczach tu przychodzili całym zespołem i robili balangi do białego rana. Szef dyskoteki i klubu w jednym wiedział już, ze ma wtedy rezerwować przestronna salę na tyłach budynku.

Poszli wtedy po kolejną porcję piwa i musieli grzecznie odczekać swojej w długiej kolejce. Nikt przecież ich nie wpuści pierwszych za ładne oczka. Pedro wciąż był nie w humorze po rozstaniu z dziewczyną, a dodatkowo, tak jak przewidywał, ostatni mecz przesiedział prawie cały na ławce rezerwowych. Jego duma tego nie umiała przeboleć, był bardzo ambitny. Pokłócił się tez przed chwilą z Bojanem, już nawet nie pamiętał o co, to była jedna z tych bezsensownych sprzeczek po pijaku, a przecież  oboje już trochę wypili, nie ma co ukrywać.

-Patrz, jaka ładna dziewczyna, w sam raz dla ciebie-usłyszał wesoły głos Xaviego.

 -Taa-mruknął na odczepnego, bo zupełnie nie miał ochoty na nowe znajomości. Ciekawość jednak zwyciężyła i podążył wzrokiem w kierunku wskazywanym przez Hernandeza.

Pokazywał mu zgrabną dziewczynę o figurze modelki, siedzącą przy barze. Najwyraźniej piła drinka i zamyślona patrzyła gdzieś w przestrzeń. Po dłuższej obserwacji wydała się mu skądinąd znana, a le za nic nie mógł sobie przypomnieć skąd by jął miał znać.

Tok myślowy Rodrigueza przerwał w końcu sam Xavi, wręczając mu do rąk dwie butelki piwa i komenderując, że muszą już iść. Po drodze musieli minąć ową dziewczynę przy barku.

Pedro z czystej ciekawości podniósł głowę, by się jej przyjrzeć i aż zaniemówił.

-To ty?!

Blondynka spojrzała na niego i zmarszczyła ciemne brwi, ale już po chwili chyba go poznała.

-A, to ty… Pan „Nie nauczyli mnie jeździć”.-spokojnie upiła łyk drinka. –ile jeszcze osób rozjechałeś?

Pedrito poczuł jak narasta w nim złość. Co jak co, ale nie lubił być poniżany.

-ZERO-warknął.-i uważaj co mówisz, laleczko-dokończył zanim Xavi go nie odciągnął na bok.

-Uspokój się-ostudził gorącą głowę młodszego kolegi-idziemy,  a potem opowiesz mi wszystko ze szczegółami.

-Głupia-burknął obrażony Kanaryjczyk.



-No, pierwsze spotkania nie były obiecujące, wstydź się kochanie.-uśmiechnął się ciepło do Alexandry. Przytuliła się do niego mocniej.

-Kocham cię, Pedrito.

-Na zawsze Twój…pamiętaj o tym-pocałował ją.



Godzinę później Xavi siedział w swojej kuchni i pił gorącą kawę z czekoladą. Ostatnio odkrył jej dobre strony i dziś właśnie upajał się jej smakiem. Przy okazji  obserwował jak Camilla robi jego ulubioną sałatkę z paluszków krabowych. Rozciągnął się wygodnie na krześle, cisząc się, że nie ma nic do roboty i może leniuchować.

-Leniu jeden, Xavi-Camilla chyba mu czytała w myślach-siedzisz tylko pożerasz mnie wzrokiem, zamiast pomóc słabszej kobiecie-dostał ochrzan i potulnie zwiesił głowę.

-Ale wczoraj była impreza… był mecz…i za trzy dni też jest mecz! Muszę odpocząć, żeby dobrze pokierować drużyną!-usiłował znaleźć jakąś wymówkę.

Camilla parsknęła śmiechem i przestała na chwile kroić kraby.

-Faktycznie, aż tak się starzejesz, że musisz odpocząć, to może w ogóle przestaniesz trenować, co? Jakoś tydzień temu mogłeś odkurzyć cały dom i jeszcze przetrwałeś trudny mecz z Atletico. Coś z tobą faktycznie nie tak-pokręciła z politowaniem głową- w takim razie dzwonię do Pepa, może zechce wrócić.

-NIE!!-Hernandez poderwał się z krzesła, rozlewając ukochaną Moccę.-co mam ci pomóc kochanie?

Camilla uśmiechnęła się pod nosem.

-Najpierw posprzątaj to, co rozlałeś, a potem zrobisz sos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz